Od ostatnich zmian jakie zaszły na mojej głowie, nie robiłam z włosami nic ciekawego. Dlatego też,od kilku tygodni nie było żadnego postu i blog świecił pustkami. Teraz,gdy mam więcej wolnego,chciałabym więcej pisać. :) A dziś opisze wam jak zaledwie trzema produktami nadałam włosom blask i miękkość.
Farbowanie henna ma swoje plusy i minusy. U mnie plusem było to,że włosy faktycznie zgrubiały, ale minusem stały się odrosty. Już drugie hennowanie sprawiło,że moje włosy były bardziej w stronę czerwonego niż rudego, więc moje jasne odrosty prezentowały się okropnie.
W niektórych miejscach nawet wydawało się,że jestem po prostu łysa.
Dlatego postanowiłam rozjaśnić włosy. Na początku robiłam to za pomocą masek z cytryny,ale kompletnie nie było najmniejszego efektu, a zależało mi na tym, aby do końca maja się z tym uporać.
Cześć kobietki!
Pech chciał,że właśnie zachorowałam i czuję się jak roztopiony na słońcu żelek. Nie chce mi się totalnie nic, ale znalazłam chwilę dla swoich włosów. :)
Moja NdW zaczęła się w sobotę wieczorem, gdy wczesałam maskę Kallos Banana we włosy, a po godzinie lub dwóch nałożyłam olej migdałowy.
W niedziele rano chodziłam tak jeszcze przez jakiś czas (leń do kwadratu).
Na skalp nałożyłam olejek rycynowy, w ramach włosowego wyzwania. I powiem wam, że widzę już malutkie efekty. :)) I na koniec balsam z BA.
Umyłam włosy w szamponie BA nr 2 i na długość dałam odrobinę maski AiK. Wysuszyłam suszarką i zabezpieczyłam końcówki jedwabiem z Green Pharmacy.