W październiku, kupiłam mydło miodowe, balsam malina moroszka oraz (przypadkiem) szampon jałowcowy. Mydło miodowe spisuje się świetnie, bo jest - jak dla mnie - delikatnie i dobrze domywa. Mała ilość produktu wystarczy, aby zrobiło się dużo piany.
A balsam malina moroszka to jedno z moich większych zaskoczeń, ponieważ miałam już kilka rosyjskich odżywek/balsamów/masek i w większości nadawały się do tuningowania lub nałożenia przed myciem i myślałam, że z tym balsamem też tak będzie.
Natomiast, malina moroszka użyta jako ostatnie O w metodzie OMO, pozostawia włosy gładkie i miękkie.
Szampon jałowcowy używałam sporadycznie, więc ciężko mi cokolwiek na jego temat powiedzieć. ;)
Od września, moje włosy poddały się przesileniu i przy czesaniu, czy myciu zawsze miałam sporą ilość włosów na szczotce lub w odpływie. Aby wzmocnić cebulki i zminimalizować wypadanie, wcierałam pokrzywową Banfi. Niestety, robiłam to trochę w kratkę, bo moja najdłuższa przerwa we wcieraniu to, aż 4 dni! Po podsumowaniu wszystkich dni, wyszło dwa tygodnie ciągłego wcierania. Jednak przy myciu głowy co drugi dzień, to chyba nie najgorszy wynik. Wypadanie zmniejszyło się nieznacznie (może przy częstszym wcieraniu wynik byłby lepszy), natomiast pojawiła się armia baby hair, z czego jestem zadowolona. Osobna recenzja wcierki będzie dopiero za jakiś czas :)
Natchnęło mnie również do tego, aby spróbować zakręcić włosy na skarpecie. Włosy kręcę bardzo rzadko, bo ostatni raz był w grudniu ubiegłego roku, a dokładnie na Sylwestra. Moje włosy były/są niepodatne na kręcenie i wszystko co było pięknym lokiem, po godzinie stawało się odkształconym pasemkiem włosów. Do postu, w którym opisuje swoje wrażenia, zapraszam tutaj.
Przyrost
Gdybym miała powiedzieć, czy moje włosy urosły coś, bez patrzenia na zdjęcia, to powiedziałabym, że stoją w miejscu i, że po prostu końcówki zaczęły się wykruszać.
I jak możecie zobaczyć, wcale bym się nie pomyliła. Końcówki jak miotełki, a przyrostu jak na lekarstwo.
Plany na listopad
Wcieram, olejuję i staram się robić to systematycznie. Szczególnie, gdy nastały chłodne dni i włosy wymagają więcej uwagi. Zobaczymy za miesiąc, czy mi się to udało.
A jak się wasze włosy miewały w październiku?
Pokrzywowa Banfi i olej kameliowy to dwa produkty na które właśnie się czaje:D moje włosy ostatnio przechodzą straszny kryzys w związku z jesienną pogodą :(
OdpowiedzUsuńWspółczuję. ;/ Trzymam kciuki, żeby ich stan się polepszył :* :)
UsuńBiorę vitapil 3 opakowanie i wydaje mi się że dzięki niemu ominęło mnie jesienne wypadanie. Co do wcierki to się czaję na banfi��
OdpowiedzUsuńVitapil testowałam i byłam zadowolona z efektów. Myślę nad tym, aby do niego wrócić. ;) Banfi polecam na baby hair. Na blogu jest recenzja klasycznej Banfi Hajszesz, więc jakbyś była zainteresowana to zapraszam. ;)
UsuńMoje tez zaczely wypadac ale tez zabieram sie za wcieranie ;)
OdpowiedzUsuńPowodzonka :)
UsuńWidziałam tą nową serię :babcią: w sklepach. Byłem ciekaw właśnie jak się sprawuje.
OdpowiedzUsuń