Witajcie!
Dziś jest koniec pierwszego miesiąca tego roku, więc czas na podsumowanie.
Styczeń był ostatnim miesiącem, w którym wcierałam białe Banfi, dlatego już za niedługo pojawi się osobny post o tych cudeńkach. Oprócz tego brałam Vitapil, aby sprawdzić, czy wcierki podbiją jego efekt.
Całkiem przez przypadek odkryłam sposób na maskowanie/olejowanie moich włosów. A polega on na wymieszaniu dowolnej ilości masek wraz z zimną lub ciepłą wodą (używałam przegotowanej) i dolaniu małej ilość oliwy z oliwek lub/i oleju kameliowego. Starałam się, aby mieszanka nie była zbyt gęsta, ale też nie za rzadka.
Co mi to rozwodnienie masek dawało? Włosy były dociążone, nawilżone i ładnie się układały. A działanie masek w jakiś sposób polepszało się. Na przykład, figowa maska z Organic Shop nie była rewelacją. Po użyciu jej w różnych kombinacjach typu podkład na mokrych włosach pod olej, czy maska przed myciem - czupryna była po prostu nijaka. Ale po takim zastosowaniu z wodą, efekt po myciu naprawdę mi się podobał. Zaznaczam, że używałam tych samych produktów do mycia włosów. A skoro o nich mowa...
Moimi ulubieńcami w styczniu był balsam malina-moroszka BA, łopianowy szampon BA i kultowa odżywka Nivea Long Repair.
Szampon łopianowy przy oczyszczaniu włosów sprawdzał się bez zarzutów. Zaczęłam go używać, gdy zauważyłam, że miodowe mydło trochę obciąża mi włosy.
Balsam malina-moroszka towarzyszył mi praktycznie przy każdym myciu od października. Uwielbiam go za działanie, bo nawet niewielka ilość jest w stanie wygładzić włosy i sprawić, że będą wyglądać naprawdę dobrze. Oprócz tego, ładnie pachnie.
Odżywkę Nivea LR kochałam na początku włosomaniactwa i kocham do teraz. Dociąża włosy, nadaje blasku i śliskości. Stosowałam ją na przemian z maliną i moroszką, aplikując nieco większe ziarenko groszku. Według mnie jest po prostu genialna. ;) Ma podobne działanie do mlecznej odzywki, o której pisałam tutaj.
O przyroście i o pracowaniu nad zagęszczeniem włosów dowiecie się za tydzień, bo właśnie wtedy pojawi się recenzja wcierek Banfi - pokrzywowej i łopianowej. Jestem naprawdę zadowolona z wcierania. A was zachęcam do obserwowania bloga jak i profilu na Instagramie (klik ikonka IG po prawej stronie), aby nie przegapić nowych postów! :)
A jak się miały wasze włosy w styczniu?
Pozdrawiam,
Oooo, czy mi się wydaje czy włosy Ci urosły? :D Na poprzednich zdjęciach nie było aż tak widać :)
OdpowiedzUsuńMoże to być kwestia perspektywy... :D Będę niedobra i dowiesz się dopiero za tydzień, przy recenzji wcierek ;> :D
UsuńWidać niesamowite efekty w poprawie kondycji Twoich włosów :o Chyba sama wypróbuję maskowania włosów :D
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo! I czekam na efekty :* :)
UsuńBardzo ładne włosięta. :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie dziękuję :)
Usuń