Na co wydałam miliony monet? cz.2 - MASKI I BALSAMY

Witajcie czytelnicy!

Jestem Wam winna przeprosiny, ponieważ moja przerwa była zdecydowanie za długa. Przez ostatnie miesiące dużo się dzieje i przez to nie mogłam wykrzesać z siebie jakiejkolwiek motywacji i chęci do pisania. Z drugiej strony, bardzo brakowało mi aktywności w Internecie, dlatego postanowiłam w końcu coś z tym zrobić - i o to jestem. ;)
Dziś druga część z serii zakupowej, w której opiszę Wam jakie maski i balsamy mam w swoim posiadaniu. Pojawią się znane produkty, jak i te mniej. Zapraszam do czytania!

MASKI

Na temat tych masek czytałam sporo pozytywnych opinii, które zaintrygowały mnie na tyle, aby wypróbować je na swoich włosach. Z czterech masek Planeta Organica, wybrałam dwie - marokańską i toskańską. Te maski miały najwięcej pochlebnych recenzji, dlatego wolałam zdać się na "głos ludu" i nie ryzykować.

Czarna marokańska maska

Jest moim totalnym ulubieńcem, po którego sięgam, gdy chcę mieć pewność, że włosy będą wyglądać naprawdę dobrze. Działa wygładzająco, nadaje włosom miękkości i witalności. Jednak muszę uważać z ilością, ponieważ zbyt duża ilość sprawia, że włosy są przyklapnięte i wzbijają się w strąki.

Maska jest zamknięta w plastikowym pojemniczku o pojemności 300 ml. Dla niektórych, może się wydawać, że jest jej mało, ja jednak uważam, że produkt jest bardzo wydajny (zazwyczaj maskę zbieram jednym krótkim ruchem z wieczka), bardzo dobrze rozprowadza się po włosach i z pewnością wystarczy mi na baaaaardzo długo. Zapach, jak dla mnie, ma bardzo przyjemny.



Aqua with infusions of Organic Argania Spinosa Kernel Oil (olej arganowy), Organic Citrus Aurantium Amara Flower Oil(olej neroli), Laurus Nobilis Leaf Extract (ekstrakt laurowy), Olea Europaea Fruit Oil (oliwa z oliwek), Eucalyptus Globulus Leaf Oil (olejek eukaliptusowy), Lavandula Angustifolia (Lavender) Oil (olejek lawendowy), Origanum Vulgaris Extract (ekstrakt z oregano); Cetearyl Alcohol , Glyceryl Srearate , Behentrimonium Chloride , Cetyl Ether, Isopopyl Palmitate , Cyclopentasiloxane, Dimethiconol , Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Parfum, Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Citric Acid.


Jak widzicie, skład opiera się na olejach, a szczególnie na oleju arganowym, który świetnie działa na moich włosach. To właśnie ten olej, obok oliwy z oliwek, grał pierwsze skrzypce w pielęgnacji, którą wprowadzałam kilka lat temu, jako początkująca włosomaniaczka.


Maska toksańska

Co do tej maski, mam mieszane uczucia, ponieważ raz sprawdza się świetnie i daje podobny efekt do czarnej maski, a raz mam wrażenie, że delikatnie puszy mi włosy i nie nadaje im jedwabistości jak w przypadku maski marokańskiej.
Ostatnio nałożyłam ją na 20 minut pod czapkę, na naolejowane włosy i efekt mi się podobał, chociaż mogłam jej użyć trochę mniej, ponieważ po jakimś czasie włosy zaczęły się mocno strączkować.
Obie maski mają taką samą pojemność i są i również ta maska, jest bardzo wydajna.



Aqua with infusions of Organic Olea Europaea Fruit Oil (organiczna oliwa z oliwek), Organic Cymbopogon Citratus Essential Oil (organiczny olej z trawy cytrynowej), Vitis Vinifera Seed Oil (olej z pestek winogron), Punica Granatum Fruit Extract (ekstrakt z granatu), Prunus Amygdalus Dulcis Oil (olej migdałowy), Saccharum Officinarum Extract (ekstrakt z trzciny cukrowej), Cetearyl Alcohol, Glyceryl Srearate, Bis (C-13-15 Alkoxy), PG-Amodimethicone, Cetrimonium Chloride, Behentrimonium Chloride, Cetyl Ether, Cyclopentasiloxane, Dimethiconol, Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Parfum, Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Citric Acid

BALSAMY

Balsam fiński

Za ten balsam sięgam najczęściej i używam go jako podkład pod olej lub jako odżywka kończąca mycie. Sprawdza się świetnie, a humektantowy skład dobrze nawilża moje włosy.
Balsam jest w buteleczce z dozownikiem, co mi się bardzo podoba, o pojemności 280 ml. Kosmetyk jest gęsty i ma lekki orientalny zapach, który utrzymuje się na włosach. Myślę, że dobrze sprawdziłby się na włosach suchych, rozjaśnianych.




Aqua with infusions of Organic Rubus Chamaemorus Seed Extract (organiczny ekstrakt Maliny Moroszki), Hippophae Rhamnoides (Sea Buckthorn) Fruit Extract (ekstrakt z rokitnika), Organic Calluna Vulgaris Flower Extract (organiczny ekstrakt z wrzosu), Melilotus Officinalis Extract (wyciąg z nostrzyka), Centaurea Cyanus Flower Extract (wyciąg z bławatka), Organic Oxycoccus Palustris Seed Oil (organiczny olej z żurawiny); Cetearyl Alcohol, Glycerin, Behentrimonium Chloride, Cetrymonium Chloride, Quaternium-87, Hydroxyethylcellulose, Cetrimonium Bromide, Benzyl Alcohol, Sorbic Acid, Benzoic Acid, Citric Acid, Parfum


Balsam tybetański

Emolientowe cudeńko, które otula włosy i nadaje im miękkości. Tak jak balsam fiński, produkt jest w 280 mililitrowej buteleczce z dozownikiem i ma gęstą konsystencję. Jak dla mnie pachnie tak, jakby miał w sobie domieszkę alkoholu, ale uważam, że tę nutę zawdzięcza ciekawym składnikom.



Aqua with infusions of Organic Zingiber Officinale (Ginger) Root Oil (organiczny olej z imbiru), Organic Helichrysum Arenarium Extract, Leontopodium Alpinum Flower/Leaf Extract (szarotka alpejska), Thermopsis Alpine Extract (łubinnik alpejski), Origanum Majorana Leaf Extract (majeranek), Pimpinella Anisum (Anise) Seed Extract (anyż), Eugenia Caryophyllus (Clove) Seed Extract (goździk), Crocus Sativus Flower Extract (szafran), Curcuma Longa Root Extract (kurkuma), Solidago Virgaurea (Goldenrod) Extract (nawłoć); Cetearyl Alcohol, Glycerin, Behentrimonium Chloride, Cetrymonium Chloride, Quaternium-87, Hydroxyethylcellulose, Cetrimonium Bromide, Benzyl Alcohol, Sorbic Acid, Benzoic Acid, Citric Acid, Parfum.

Skład prawie jak z kuchni, prawda?

Balsam malina moroszka

Balsam z kwasami owocowymi, który niestety nie sprawdził się tak jak zakładałam przed zakupem. Chciałam od czasu do czasu zakończyć nim pielęgnację, aby wygładzić łuski włosów. Niestety, po użyciu produktu na koniec mycia, włosy są tępe i niemiłe w dotyku, czyli po prostu skład jest zbyt wysuszający na moje włosie. Będę próbować jakoś jeszcze przemycić kwasy, ale póki co pozostanę przy aktualnym rozwiązaniu, czyli mieszaniu go z innymi kosmetykami i nakładanie go przed myciem. Od strony technicznej, malina moroszka jest gęsta i ma ładny owocowy, orzeźwiający zapach, idealny na letnie dni ;) Wielka szkoda, że nie ma dozownika, ale za to, w porównaniu do poprzednich balsamów, kosmetyku mamy o 30 ml więcej.



Aqua With Infusions Of Organic Rubus Chamaemorus Extract (organiczny ekstrakt moroszki), Cetearyl Alcohol, Dipalmitoylethyl, Hydroxyethylmonium Methosulfate, Ceteareth-20, Glycerin, Lactic Acid, Citric Acid, Malic Acid (kompleks kwasów owocowych), Camellia Sinensis Leaf Extract (zielona herbata), Ekstrakty: Rubus Idaeus Fruit Extract (malina), Vaccinium Macrocarpon Fruit (żurawina), Vaccinium Vitis-idaea Fruit (brusznica), Rubus Fruticosus (jeżyna) Fruit, Fragaria Chiloensis (truskawka) Fruit, Silicone Quaternium-18, Trideceth-6, Trideceth-12, Hydroxyethylcellulose, Parfum, Tetrasodium EDTA, Citric Acid, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, CI15895, CI16035.

Podsumowując

Przyznaję, że jest tego sporo i pewnie zdenkowanie tego wszystkiego zajmie mi co najmniej pół roku, ale na pewno nie żałuję zakupionych przeze mnie produktów.
Bardzo podoba mi się to, że oprócz fajnych składów, mają ładne opakowania, co dodatkowo cieszy oko, gdy stoją na półce w łazience (bycie estetą 😁).

Z nowych kosmetyków na blogu, byłoby na tyle. Do omówienia zostały jeszcze oleje, ale z racji tego, że jest ich tylko dwa rodzaje, postanowiłam, że każdy z nich opiszę osobno. Pierwszy z nich jakich zrecenzuje jest olej makowy. :)
Zapraszam na kolejne posty, na mojego Instagrama, Facebooka i również zachęcam do zaobserwowania mojego bloga.

Pozdrawiam,




Komentarze

Prześlij komentarz

Każdy komentarz i wyświetlenie jest dla mnie prawdziwą motywacją! Dziękuję! :)

back to top