Mój typ włosów wg A. Walkera to 1A - włosy cienkie, nie przekraczające 7 cm w obwodzie, proste. Ich przyrost to około 1 cm na miesiąc. Dodatkowo, po zakręceniu na lokówce i spryskaniu ich lakierem, po godzinie zaczynają się prostować i wyglądają jak odgniecione (chyba, że naprawdę dam dużo lakieru i podepnę je wsuwkami). Ich wielkim mankamentem są odstające włoski na długości, które sprawiają wrażenie, że włosy są zniszczone. I możecie mi wierzyć bądź nie, ale nic na nie nie działa.
Przy rozpuszczonej fryzurze, wzbijają się w strąki, a końcówki się plączą. Przez stosowanie olejów, włosy ładnie się błyszczą, ale mam wrażenie, że tylko ja to widzę...
Oprócz tego, dość szybko przetłuszcza mi się skóra głowy, przez co jestem zmuszona myć ją nawet codziennie.
Aktualnie, częściej mam bad hair day, niż good hair day, co jest mało motywujące. :)
Moje średnioporki olejuję co każde mycie olejem kokosowym lub olejem z pestek winogron.
Ten rytuał jest dla mnie istotny, bo gdy tego nie zrobię, mam wrażenie, że czegoś im brakuje.
Gdy nie mam czasu, nakładam olej na suche lub wilgotne włosy, a jeśli uda mi się wygospodarować trochę więcej - na proteinową odżywkę. Myje szamponem skórę głowy, a długość pozostawiam pianie. Na koniec, nakładam emolientową maskę/odżywkę. Jedni mogą uważać to za zbrodnię,
ale włosy muszę wysuszyć suszarką. Gdy tego nie zrobię są niesforne.
Oczywiście, używam do tego ciepłego nawiewu, a później chłodniejszego. I na sam koniec pielęgnacji nakładam silikonowe serum.Ostatnio próbowałam nakładać olej z winogron i jak na pierwszy raz to nawet jestem zdziwiona, że tak ładnie zabezpieczył.
Jeśli chodzi o moje włosowe grzeszki są nimi :
-częste czesanie włosów w pośpiechu (uszkadzanie zaplątanych włosów)
-ciągłe dotykanie włosów (mogę to usprawiedliwić tym, że tak jak pisałam wyżej, lubią się wzbijać w strąki i plątać),
-nakładanie zbyt dużej ilości maski/odżywki
-wiązanie zbyt ciasnych upięć (kok, kucyk)
Podsumowując to co napisałam wyżej, mogłabym powiedzieć, że mam wrażenie, że dbanie o nie nie przynosi rezultatów. Jednak po moim ostatnim eksperymencie, stwierdziłam, że "Hej, nie są takie złe!".
A polegał on na umyciu włosów tylko szamponem z SLES. Miałam co do tego mieszane uczucia, bo obawiałam się mega zaplątanych i skołtunionych włosów.
Na szczęście, baaaardzo się myliłam!
Z włosami przed myciem nie robiłam nic - żadnego olejku, odżywki, tylko brudne włosy.
Do oczyszczenia użyłam żurawinowej Barwy. Oczyściłam dwa razy, ponieważ za pierwszym miałam wrażenie, że jednak nie umyłam dobrze włosów (były zbyt śliskie i miękkie jak na mycie rypaczem). Na koniec spłukałam tylko wodą.
W naturalnym świetle |
Iiii po wyschnięciu były takie jak w trakcie mycia, z czego jestem bardzo zadowolona. :) Stały się troszkę niedociążone - włoski odstawały, ale za to miękkość i blask wynagrodził mi ten skutek uboczny, a moje końce nawet tak bardzo się nie splątały. Dodatkowo, uważam, że były nawet takie same jak niekiedy po moim włosingu.
W naturalnym świetle (Klik tutaj, aby powiększyć! ) |
W naturalnym świetle (Klik tutaj, aby powiększyć!) |
W naturalnym świetle |
Podsumowując, warto czasami odstawić w kąt wszystkie "ulepszacze" i sprawdzić jakie nasze włosy naprawdę są. Szczególnie polecam to tym, którzy uważają, że ich pielęgnacja nie działa, bo podczas tego eksperymentu, mogą się mile rozczarować. :) Tak samo jak ja!
Pozdrawiam,
Wcale nie są złe, kochana, no i są podobne do moich dwa lata temu! Wyglądają niemal identycznie po umyciu samym szamponem, również są cienie, również się przetłuszczają, też niszczę je szybkim myciem oraz mam miliony odstających włosków na długości. Czy to możliwe, że znalazłam włosową siostrę? :D
OdpowiedzUsuńTo na mnie przez całe włosomaniacze życie czekałaś... :D
UsuńMiło wiedzieć, że nie jestem sama z takim typem włosów.. :3
<3
UsuńDzięki nowoczesnym technologiom, suszarki do włosów nie tylko szybko i efektywnie suszą włosy, ale też minimalizują ryzyko ich uszkodzenia. Innowacyjne funkcje, takie jak jonizacja, zapewniają zdrowy i lśniący wygląd pasm po każdym użyciu.
OdpowiedzUsuń